Znane, historyczne powiedzenie „obyś żył w ciekawych czasach” nie daje ostatnio o sobie zapomnieć – dzieje się dużo na wielu polach i w wielu obszarach życia i gospodarki. W związku z nieuchronnie zbliżającą się zimą szczególnie nomen omen gorącym tematem stały się koszty energii elektrycznej oraz paliw gazowych. Najwięcej mówi się o nich w kontekście konsumenckim i zabezpieczeniu pozycji odbiorców końcowych, ale wydaje się, że trochę pobocznym wątkiem stał się efekt doraźnych działań rządu dla przedsiębiorstw – zarówno jako dużych odbiorców, jak i spółek obrotowych i dystrybucyjnych.
Uchwalone przepisy zakładają zamrożenie stawek energii na określonych ustawowo poziomach, odpowiednio dla gospodarstw domowych jak i małych i średnich przedsiębiorstw. Zamrożeniem cen nie są objęci duzi przedsiębiorcy, tj. zatrudniających powyżej 250 pracowników. Jednocześnie, aby złagodzić skutki sprzedaży energii poniżej ceny jej zakupu, pośrednicy w obrocie energią mają otrzymać specjalne rekompensaty, analogiczne do niedawno wprowadzonych w tym zakresie rozwiązań w zakresie paliw gazowych. Wynikiem tych rekompensat ma być neutralność skutków ustawy dla spółek obrotowych, a założenia ustawodawcy są wręcz optymistyczne: „projektowana regulacja będzie miała pozytywny wpływ na spółki obrotu – brak zatorów płatniczych i większą wypłacalność odbiorców energii elektrycznej”.
Teoria, a raczej założenia ustawodawcy to jedno, natomiast praktyka i potencjalne skutki regulacji to drugie. Po pierwsze – wielu ekonomistów twierdzi, że wprowadzone regulacje nie tylko nie pomogą w walce z inflacją, lecz będą wręcz stymulować jej dalszy wzrost. Po drugie – choć wydaje się, że duże przedsiębiorstwa teoretycznie powinno sobie radzić z uwagi na skalę działalności i osiąganych obrotów, trudno jednocześnie nie uznać, że wraz z tym wiążą się także wyższe koszty działalności, zakupów surowców czy właśnie energii. Można zatem pokusić się o stwierdzenie, że naturalnym skutkiem braku rekompensat dla takich podmiotów będzie przerzucenie części kosztów na ceny oferowanych produktów, co znów może wpływać na procesy inflacyjne. Niezależnie od tego, branża obrotowa wieści katastrofalne skutki dla niej, ale w efekcie także dla odbiorców końcowych. Obowiązek stosowania w rozliczeniach z odbiorcami uprawnionymi cen nie wyższych niż cena maksymalna ma zostać nałożony w okresie od 1 grudnia 2022 r. do 31 grudnia 2023 r. za zużycie energii elektrycznej w punkcie poboru energii do poziomu stanowiącego równowartość poboru nie więcej niż 90 proc. zużycia energii elektrycznej tych odbiorców w okresie od 1 grudnia 2020 r. do 31 grudnia 2021 r. Wskazuje się na możliwe wypowiadanie umów sprzedaży prądu i w konsekwencji przekierowanie całości dostaw na sprzedawców rezerwowych – spółki państwowe. Efektem tego może być masowe upadanie mniejszych spółek obrotowych, które nie będą w stanie utrzymać się na rynku w takich uwarunkowaniach cenowych. Innymi słowy, odbiorcom końcowym zapewne ostatecznie nie grożą czarne scenariusze braku dostaw prądu, ale już to czy rynek sprzedawców prądu się obroni i będzie wstanie dalej funkcjonować w konkurencyjny sposób, wypracowany w ostatnich latach budzi uzasadnione obawy.
Wynika to z tego, że w ocenie rynku uchwalone przepisy przewidują niewystarczające rekompensaty dla firm sprzedających prąd. Problemem może być fakt, że sprzedawcy energii zawierają długoterminowe umowy na zakup energii, kontrakty są pół – lub nawet roczne, natomiast prąd, który ma być sprzedawany po cenach maksymalnych ustalonych przez rząd kupiony jest na zupełnie innych zasadach. Innymi słowy, branża ocenia, że o ile sam pomysł rekompensat może wydawać się dobry, o tyle sposób kalkulacji cen nie uwzględnia mechanizmów rynków i już zaciągniętych przez te spółki zobowiązań. Tym samym istnieje poważna obawa, że rządowe rekompensaty pokryją jedynie część poniesionych przez sprzedawców energii kosztów jej zakupu, a jednocześnie pozostałej części nie będą mogły odzyskać, bowiem zobowiązane będą do stosowania cen maksymalnych. Spełnienie powyższego scenariusza to niestety prosta droga do załamania rynku konkurencyjnego i powrót do praktyk de facto monopolistycznych, w których rynek zostaje opanowany przez podmioty powiązane z państwem. Powyższe obawy potęgują najnowsze doświadczenia z rynku paliw gazowych, gdzie zastosowano analogiczne rozwiązania, tj. zamrożono ceny na określonym poziomie nieuwzględniającym kosztów zakupu surowca w kontraktach długoterminowych, które nie zostaną objęte rekompensatą w ramach przyjętych mechanizmów ustawowych. Przedsiębiorstwa z rynku paliw gazowych wskazują, że ponoszą z tego tytułu konkretne, mierzalne straty, których nie będą w stanie zrekompensować i które w ostatecznym rozrachunku doprowadzić mogą do poważnych zawirowań w prowadzonej działalności gospodarczej.
Nie bez znaczenia w ocenie powyższych okoliczności jest też związana z doraźnymi działaniami rządu niepewność legislacyjna – branża wskazuje, że rozwiązania prawne na poziomie ustawowym wprowadzane są w trybie ekspresowym, niejednokrotnie bez konsultacji lub z pomijaniem stanowisk przedstawicieli branż. Ponadto z rynku paliw gazowych docierają głosy o wadliwości przepisów wprowadzonych w takim trybie, które w sposób faktyczny przekładają się na wątpliwości interpretacyjne nowych regulacji czy też niejasne rozwiązania proceduralne, które potencjalnie wpływać mogą na chociaż ścieżkę odwoławczą. Rozumiejąc zatem potrzebę ochrony odbiorców końcowych trudno nie oprzeć się wrażeniu, że po raz kolejny pojawia się narracja „poszkodowany konsument – bogaty przedsiębiorca” i mało zwraca się uwagę, czy teoretyczne rozwiązania osłonowe dla sektora w praktyce pozwolą zabezpieczyć poniesione koszty i rzeczywiste straty. Wydaje się, że wprowadzane rozwiązania legislacyjne tworzone są pospiesznie, bez uwzględnienia głosów zainteresowanych podmiotów, a co za tym idzie bez spojrzenia na skutki gospodarcze w dłuższej perspektywie. Nawet bowiem jeśli nowe przepisy mają charakter tymczasowy zachodzi poważna obawa, że ich skutki mogą być dotkliwe w późniejszych okresach. Pozostaje zatem nadzieja, że gdy do tego dojdzie, nie będzie to już tylko okazją do wspominania konkurencyjnego niegdyś rynku.